Osoba, która zaszczyciła nas swoją obecnością, wyglądała trochę jak stylizowana na manipulującego złoczyńcę, zdolnego wykorzystać każdy chwyt do własnych celów. Nie, że nie lubiłam takich ludzi. Byli mi zupełnie obojętni, tak samo jak cała reszta. Jednak jako, że ten akurat wmieszał się w scenę, którą mogłabym z powodzeniem nazwać ciekawą, moją pierwszą reakcją był zawód i niesmak. Jednak odkuło się to w następnych momentach rozmowy.
Z tego co się zorientowałam chodziło o szantaż Vincenta jakimś filmikiem. Ciekawość zaczęła ciągnąć mnie do podjęcia zbyt radykalnych działań, których nie umiałabym wytłumaczyć, więc stałam sobie spokojnie nikomu nie wadząc, myśląc o tym, że w przyszłości Vin sam mi powie o co chodzi. A czemu mi powie..? Hmhmmmmhahaha... 
-  Kto jest Julią? - w sumie z początku wydawało mi się, że zadałam to pytanie zupełnie mechanicznie, ale w pewnym momencie dostrzegłam w sobie jakby kłucie w okolicy serca.. zupełnie inne, niż poprzednio.
Vincent wydawał się być zachwycony tym, że ten KTOŚ będzie grał Julię i dlatego się zgodził. Fakt, że w tak łatwy sposób zapomniał o mnie, o moim wyznaniu i nagle zainteresował się jakąś inną dziewczyną był najzwyczajniejszym strzałem prosto w moją dumę. Niewybaczalne.
- Jeśli chcesz to możesz zostać na próbę i zobaczyć. - odrzekł nieznany mi z imienia (chyba) nauczyciel.
- Hmm... może przyjdę. - i o te słowa mi chodziło. Teraz będzie, że w pewnym sensie zaprosił mnie na próbę. Gdybym sama została mogłoby to zostać przez Vincenta wzięte jako.. em.. prześladowanie? - A ty kim tak w zasadzie jesteś..? - skierowałam to pytanie do nieznajomego mężczyzny.
- Hee.. - nie byłam pewna, czy był zdziwiony czy po prostu wydał z siebie jakiś rodzaj pomruku zwiastującego odpowiedź - Jestem aktorem. Z jakiej planety ty się urwałaś, że nie wiesz..? - spojrzał na mnie z jakiegoś rodzaju politowaniem.
- Ah, nie, nie o to chodzi.. - szybko się poprawiłam śmiejąc się i machając ręką - ..jestem zbyt dużą ignorantką by obchodziło mnie kto jest obecnie prezydentem kraju, a co dopiero życiorys jakiś jednodniowych gwiazdek. Chodziło mi tu raczej o dane osobowe, w sensie imię i nazwisko. Tak z czystej ciekawości. - uśmiechnęłam się życzliwie.
Tak jak się spodziewałam, odpowiedział gwałtownym śmiechem. Ty i Vin jesteście podobni.., pomyślałam uśmiechając się lekko w duchu, z tą różnicą, że Vin wydaje się być całkiem słodki.
- Sevastian Thaye - nadal chichocząc ukłonił mi się teatralnie i szyderczo - ..a wielka pani?
- Aurora Hōkai - uśmiechnęłam się - ..mam nadzieję, że skoro tak wielki z ciebie aktor, to przedstawienie będzie ciekawe.
- Mogę cię zapewnić, że będzie bardzo ciekawe - uśmiechnął się dziwnie, ale przez moment nagle obudziła się we mnie nutka sympatii do tego człowieka.
Ciekawe, czy będzie chciał się odegrać, czy będzie miał to gdzieś, pomyślałam zadowolona. Tyle obiektów do obserwacji zdobytych jednego dnia. Być może kiedyś stanę się jakimś elementem jego planu, jak dzisiaj Vincent. Zadowalająca perspektywa. 
Choć pewnie tego nie zrobi.
Jestem zbyt nudna żeby ktokolwiek chciał się bawić moimi stanami emocjonalnymi.
Mój wzrok przesunął się na Vina, który zdawał się wodzić oczami pomiędzy mną a Sevem. Nie miałam pojęcia co mógł sobie myśleć. Na pewno nie polepszyłam swojej sytuacji w kontekście podejrzeń. Z drugiej strony, fakt, że się w ogóle nie kryłam mógł wpędzić go w jakąś fazę przemyśleń. Biedok. Najpierw ja mu się narzucam na głowę, a teraz jeszcze pan Sevastian, w swym majestacie, postanowił się nim zaopiekować.
- Coś się stało, Vinusiu? - nachyliłam się lekko i spojrzałam na niego z ukosa z troską w głosie - Wydajesz się być czymś bardzo zatroskany..? - chciałam wyglądać w miarę niewinnie i słodko, ale pewnie nie wyszło, jak zawsze. Z taką mordą to się chodzi tylko niedźwiedzie z jaskiń przeganiać.
- Nie, nie, Vicuś wydaje się być zamyślony. - Sevastian poprawił mnie i zaczął kiwać głową - Widzisz: gdy włącza mu się myślenie wszelkie inne funkcje życiowe muszą zostać zatrzyane, inaczej nastąpiłoby przeciążenie i buch!
Zdawało mi się, że o ile na moje słowa nie było żadnej reakcji, to na "Vicuś" brew Vina lekko zadrżała. W pewnym sensie znowu zrobiło mi się przez to smutno. Zareagował tylko na słowa Sevastiana, nie na moje. Nie lubiłam zbliżać się do ludzi i zdobywać ich sympatii, ale może dlatego tak bardzo irytowało mnie, gdy w końcu to robiłam bezskutecznie. Powinieneś być zachwycony, pomyślałam, że w ogóle to robię... 
- Nie nazywaj mnie tak.. - burknął, ale oczywiście do tamtego faceta. - To głupio brzmi.
- Przyznaj, że każda związana z tobą rzecz brzmi trochę głupio. Nic z tym nie zrobię. - wzruszył ramionami, jakby chciał pokazać, że nawet on nie jest w stanie nic tu poradzić.
- Powinniśmy już chyba zaczynać próbę... - zauważył Vin - ..szkoda, że jak aktywuje się twoja złośliwość, to wszelkie inne funkcje się zawieszają..  - Sev wyglądał, jakby chciał coś na to odpowiedzieć, ale został wypchnięty przez przez drzwi w stronę sceny. Sam Vin zniknął chwilę potem, rzucając mi przelotne, ukradkowe spojrzenie.
Chyba jesteś idiotą, uśmiechnęłam się w duchu, po czymś takim już się ode mnie nie opędzisz, po czym odwróciłam się na pięcie i wyszłam z kantorka.  
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz