wtorek, 1 marca 2016

Od Vincenta

- Huh? - Pojawił się nowy głos w naszej rozmowie. Był on mi niezwykle znajomy, w każdym razie bardziej niż ja bym tego chciał.
Należał on do wysokiego mężczyzny w wieku około 25 lat, którego miałem już (nie)przyjemność spotkać parę razy w moim życiu. Głównie, podczas tych zgromadzeń zamożnych rodzin plus, jak ktoś oglądał telewizję nie dało się przeoczyć tego aktora. W końcu grał w wielu filmach.
No i niestety - oto właśnie nadeszło źródło mojej aktualnej męki i cały powód dla którego tutaj jestem. Z szerokim drapieżnym uśmiechem, który przesuwał się między mną, a Aurorą.
On coś planował... I z pewnością był manipulatorem. Co jak co, ale swój swego rozpozna.
Oczywiście w momencie, w którym się pojawił na mojej twarzy pojawił się dosyć podobny, choć nie tak szeroki uśmiech.
- Czyżbym w czymś przeszkodził? - Zapytał się uprzejmie, ale ja już wiedziałem o czym myślał... Zapewne był zainteresowany nową informacją i zastanawiał się, jak mógłby ją wykorzystać w przyszłości.
- Nie, w najmniejszym stopniu - odparłem bez chwili zająknięcia. - Aurora miała do mnie jedną sprawę i mieliśmy przyjacielską  pogawędkę - wyjaśniłem. - Nic czego nie moglibyśmy przełożyć na następną okazję.
Nic co jest przeznaczone dla twoich uszu innymi słowy.
Odnośnie tego, czy zrozumiał aluzję, nie miałem żadnych wątpliwości.
- Przyjacielskie sprawy? - Uniósł brwi rozbawiony. Z pewnością tego nie kupił. Jego wargi wykrzywiły się w nieco złośliwy i arogancki sposób. - Odniosłem nieco inne wrażenie.
Drań, ma ubaw...
- Doprawdy? - Zaśmiałem się. - Najwyraźniej to wrażenie było błędne, prawda Auroś?
- Oczywiście - odparła z szerokim uśmiechem, który wydawał się być niezwykle szczery.
I tak oto potwierdziła się właśnie przed moimi oczami teoria, że Aurora (czyt. szpieg Eve) rzeczywiście posiada niemałe zdolności aktorskie.
- A tak właściwie... - Przypomniało mi się. - To czemu zostałem tutaj wezwany? Nie chodzę przecież na teatralne - zauważyłem.
Nie mam też najmniejszego zamiaru na nie chodzić.... Chociaż mam dziwne wrażenie, że on ma inne plany
- Od dzisiaj już chodzisz - poinformował mnie. - W końcu jesteś naszym Romeo.
- Nie, nie chodzę - upierałem się.
- Chodzisz - wyglądał, jakby miał parsknąć śmiechem.
- Nie - twardo obstawiałem przy swoim.
Wyjął telefon i pokazał mi nagranie z monitoringu. Było dobrej jakości... Zbyt dobrej jakości, jak na mój gust.
Spróbowałem zabrać mu telefon z ręki z zamiarem usunięcia jego zawartości. Od razu mógłbym zresetować telefon i usunąć wszystko inne. Tak przez przypadek...
Niestety moja ręka natrafiła tylko na puste powietrze.
- Nie martw się. Mam kopię w domu.
- To jest szantaż - stwierdziłem. - Myślałem, że nauczyciele, czy też instruktorzy nie powinni tego robić.
- A czy ty powinieneś to robić? - Zaśmiał się. - Z drugiej strony... Popatrz na to, jeśli będziesz współpracować to możesz wynieść z tego, jakieś korzyści.
Czyli metoda kija i marchewki...
- To co, chodzisz na teatralne? - Znowu pojawił się ten szeroki uśmiech, gdy tutaj wszedł.
- Chodzę - przyznałem. - Oby to tego było warte - dodałem.
Wręczył mi scenariusz z otwartą stroną przy spisie aktorów.
Mój wzrok szybko ogarnął kilka linijek.
Romeo - Vincent Vels
Julia - Eve Blackmir
Stłumiłem wybuch śmiechu jedynie w cichy chichot.
- To będzie tego warte - przyznałem. - Nie mogę się doczekać naszej współpracy.
Eve z pewnością będzie zachwycona.
Aurora zaciekawiona spróbowała mi spojrzeć przez ramię, ale szybko zamknąłem scenariusz nim cokolwiek zdołała zobaczyć.
Rzuciła mi chłodne spojrzenie i z niezadowoloną miną odwróciła się do Sevastiana.
- Kto gra Julię? - Zadała mu pytanie.
- Jeśli chcesz to możesz zostać na próbę i zobaczyć - odparł.
- Hmmm... Może zostanę - rzuciła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz