sobota, 19 marca 2016

Od Eve

Wciąż nie mogłam w to uwierzyć. On mnie zaszantażował. Nigdy nie posunął się do czegoś takiego i na pewno nie zamierzałam pozwolić, aby mu to uszło na sucho.
Przypomniał mi się widok jego dostępu do dziennika elektronicznego.
Drań. Najzwyczajniejszy w świecie drań. Nawet nie chcę widzieć, jak to zdobył...
Wymamrotałam pod nosem długą wiązkę przekleństw pod adresem Szurniętego Aktora i Padalca.
Vincent ledwo zauważalnie uniósł brwi na ten widok, a jego mina nie była już taka wesoła.
Na mojej twarzy zatańczył cień uśmiechu. Coś mi się wydaje, że komuś niedługo ktoś włamie się na konto i je zablokuje.
Przy okazji może jeszcze od razu zawirusuje mi cały sprzęt elektroniczny. Taaaak. To by było piękne.
- Tylko nie przesadź - usłyszałam niezwykle irytujący głos. - Wiesz, że jakby nie patrzeć to jest przestępstwo.
Zignorowałam to, że nie miał żadnych złych intencji i wbiłam w niego pełne nienawiści spojrzenie.
- Nie musisz mi tego mówić - syknęłam.
Nie byłam ignorantką. Doskonale wiedziałam, jakie są skutki złamania prawa i tego co robiłam. Jednocześnie miałam pewność, że nie mnie nie złapią, więc to mnie nie powstrzymywało.
Westchnął:
- Jesteś czasami taka dziecinna - skomentował.
- Myślę, że powinieneś zająć się sobą niedorozwoju - odparłam z czarującym uśmiechem.
- Whatever you say, Eve - parsknął śmiechem. - Whatever you say.
Odwróciłam się na pięcie i zgarnęłam za sobą Auroś tak szybko, że ledwie była w stanie złapać równowagę:
- Idziemy Auroś, nie mamy powodu zostawać tutaj, ani sekundy dłużej - bezceremonialnie ciągnęłam ją za sobą i zignorowałam wszystkie spojrzenia, które zaciekawione się nam przyglądały.
Auroś zaczęła protestować, ale nawet to nie powstrzymało przed wyciągnięciem jej z pokoju.
Zerknęłam jeszcze kątem oka, gdzie Ptasi Móżdżek zaczął gadać z jakimiś trzema dziewczynami. Oczywiście cała grupka zerkała rozbawiona w naszym kierunku.
- Auurooś słonko - uśmiechnęłam się do niej z szerokim uśmiechem.
Spojrzała na mnie z ukosa, jakby była lekko obrażona za to co się stało przed chwilą.
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia - wręczyłam jej skrypt z niewinną minką. - Zagrasz Julię~!
- Chyba sobie żartujesz, nie odmówię sobie przyjemności patrzenia na ciebie w roli Julii.
Skrzywiłam się.Spodziewałam się nieco tej reakcji.
- Doprawdy - otworzyłam skrypt i zaczęłam go wertować. Nie minęło pięć sekund nim znalazłam stronę, którą niemalże włożyłam w twarz Aurory. - Nie zrobię t-e-g-o - oświadczyłam.
Auroś zdjęła sobie z twarzy scenariusz i zaczęła go czytać. Przyglądałam się jej oczekując na jakąś reakcję.
- Nie zamierzam tego odstawić przed wszystkimi -  zaczęłam zgrzytać zębami. - Przecież to jest mój kuzyn na litość Boską - jęknęłam. - Poza tym to jest obrzydliwe. Szybciej bym pocałowała menela, który nie widział prysznica na oczy od dwóch tygodni - zaczęłam dramatyzować. - Nie żebym to zrobiła - skrzywiłam się.
- Nic z tym nie zrobisz - nagle Auroś wydała mi się taka bez serca. - Więc tak nie dramatyzuj. Możesz iść do dyrektora, jeśli coś ci z tym nie pasuje, to jest jeśli wierzysz, że to coś ci da.
- I ty Brutusie przeciwko mnie - ofuknęłam ją. - W każdym razie ja od dzisiaj nie chodzę do szkoły. Jestem chora na jakąś zaraźliwą paskudną chorobę, także to na ciebie spada obowiązek tej gry - zręcznym ruchem umieściłam scenariusz w jej plecaku, zanim zdążyła zaprotestować.
- Sevastianowi to się raczej nie spodoba - zauważyła, a ja jej posłałam mordercze spojrzenie. - Tak, czy siak coś wykombinuję, żebyś to była ty,
Rzuciłam jej mordercze spojrzenie.
- Chcesz wojny? - Zapytałam się.
A może gdyby tak...
- Z drugiej strony. Pomyśl o tym tak. Będziesz miała okazję zbliżyć się do Vincenta - spojrzałam na nią wymownie. - Misja. A ja spróbuję coś wydobyć przez ten czas na temat Niego, co myślisz? Zrobiłabym to teraz.
W momencie, kiedy to powiedziałam wiedziałam, że brnę w bagno i to o wiele gorsze, niż gdybym po prostu najzwyczajniej w świecie zagrała w tym przedstawieniu, ale teraz kiedy to powiedziałam było już za późno na to, aby się wycofać.
Nie, kiedy Auroś oczy zapaliły się niemalże jak dwie lampki. Poza tym i tak obiecałam jej to zrobić, co za różnica czy teraz czy później, prawda?
- To do zobaczenia - odwróciłam się zanim cokolwiek odpowiedziała.
Szybko wróciłam do domu, w którym akurat nikogo nie było. Wydawał mi się teraz taki pusty i nieprzyjazny.
Jakie to dziecinne z mojej strony - zdałam sobie sprawę. - Czyżbym zaczęła panikować w takim wieku?
Weszłam do mojego pokoju i usiadłam przed komputerem.
Teraz należałoby tylko napisać mało podejrzaną i dosyć przekonywującą wiadomość do mojego Łącznika, dzięki której mogłabym się dostać do najbliższej placówki Orderu.
- Będę jeszcze tego żałować - wymamrotałam pod nosem uruchamiając komunikator Odrderu.
Zaczęłam zamyślona klepać klawisze, dopóki nie wyszła mi krótka wiadomość do mojego Łącznika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz