Zachowanie Eve wcale mnie nie zdziwiło: pewnie sama miałabym podobne obiekcje gdybym była na jej miejscu. Problem polegał na tym, że bez względu na to jak bardzo będzie panikowała i na siłę wciskała innym swoją rolę - nic nie osiągnie. Wręcz przeciwnie. Sevastian odniesie z tego większą satysfakcję i zachęci go to do dalszych incydentów.
Nigdy nie widziałam, by ktoś tak szybko opuścił szkołę, jak Eve kiedy pozbyła się scenariusza. Wydała się wyzwolona i natychmiast teleportowała się w inne miejsce. Zostałam więc skonfundowana na środku korytarza, nie bardzo wiedząc co mam teraz począć.
Na początku byłam rozochocona do spotkań z Vinem i rozmów z obydwoma panami, ale teraz mój zapał zgasł. Głównie dlatego, że po tym jak tylko odsunęłam się od niego, podleciały do niego jakieś trzy dziewczyny i zaczęły ćwierkać. Vincent nie wydawał się tym jakoś szczególnie onieśmielony, wręcz przeciwnie, odpowiadał bardzo ochoczo i energicznie. Czy tak zachowuje się osoba, która wstydzi się do tego stopnia płci przeciwnej, jak wpierała mi Eve? A może tak tylko wtedy mówiła, żeby dodać mi otuchy. W takim razie chyba nieźle się wygłupiłam z tym tekstem w kantorku, no ale.. jego oczy były takie smutne. A może nie? Może mi się tylko wydawało? Hmm...
W każdym razie nie chciałam się przyznać przed sobą, że jestem odrobinę zazdrosna. Choć moja obserwująca strona już dawno to odnotowała i przygotowała kilka możliwych scenariuszy ponownego spotkania Vina, to moje wewnętrzne, nieśmiałe i skryte ja nadal mówiło coś w stylu: przecież to jakiś spotkany pierwszy raz pacan, co ty mi tu wpierasz, że niby ja zazdrosna, nienienienie, to wcale nie to, ja po prostu.... i tak w kółko, próbując jakoś wytłumaczyć swoje zainteresowanie, narastającą frustrację i dziwne szczypanie w okolicach policzków.
Możemy się na nim zemścić, pomyślałam, jakoś upokorzyć czy coś..
..ale w sumie jest bogu ducha winny, więc z jakiej racji..
..a może po prostu lepiej go poznać.. jestem pewna, że..
nie, nie, nie! On nie chce nas poznawać, uważa nas za wroga. Nic z tego nie wyjdzie, powiedz Mu, że misja nie może zostać zrealizowana..
..jeśli On się dowie, będzie zawiedziony..
...względem tego ile jesteśmy w stanie dla Niego zrobić...
..Vin niewiele znaczy.
Odruchowo wyciągnęłam komórkę i sprawdziłam wiadomości. Od rana nie przyszła żadna wiadomość.
On czeka..
aż przyniosę mu informację, której pragnę.
Wierzy we mnie
będzie dumny~!
Uśmiechnęłam się marzycielsko, przywołując na myśl fakt, że Eve faktycznie może się czegoś o Nim dowiedzieć. Kim jest? Jak wygląda? Czy faktycznie jest mężczyzną w młodym wieku? Czy ma krucze włoski, jak mówił? Hmm...
Zrobiło mi się momentalnie ciepło na serduszku, gdy tak się zastanawiałam. Osoba, która spędziła ze mną tyle czasu. Osoba, która mnie wspiera i się mną opiekuje. Osoba, która mnie uratowała.
Na myśl o nim poczułam, jak się rumienię. Tak.. czym była sprawa Vina w porównaniu do Jego sprawy. Praktycznie nic nie znaczy. Nic a nic.
Tak długo, jak będę sobie wyobrażała Jego na miejscu Vina, będę mogła próbować mu się przypodobać. Niech to będzie takie ćwiczenie..
..nie to, żebym wierzyła, że On mógłby kiedykolwiek być mną zainteresowany. Po prostu. Ot tak.
Ruszyłam więc szybko do Vina, by podzielić się nim moimi rozterkami odnośnie Eve. Plan wyglądał dziecinnie prosto - idę, zagaduję i temat sam się jakoś zacznie kręcić. Nic trudnego..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz