sobota, 19 marca 2016

Od Vincenta

Trzy dziewczyny, które postanowiły mnie otoczyć po tym, jak Eve zaczęła ciągnąć za sobą Aurorę były bardzo zaciekawione całym tym wydarzeniem.
- Żebym to ja wiedział co jej chodzi po głowie - wzruszyłem na pokaz bezradnie ramionami. - Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że nie wpakuje się w jakieś kłopoty.
- Więc jesteś nowy na zajęciach teatralnych? - Zapytała się blondynka, która wcześniej przedstawiła się jako Claire.
- Można tak powiedzieć - odparłem. - Chociaż pomagam tylko przy tej sztuce.
- Jaka szkoda - wydawała się być rozczarowana. - Mógłbyś przyłączyć się na stałe.
- Pomyślę nad tym - odparłem, chociaż w rzeczywistości wiedziałem, że odpowiedź i tak będzie "nie". - Chociaż wątpię, abym znalazł czas - udałem ciężkie westchnięcie.
- Dobrze to znam - powiedziała druga, Victoria, jeśli dobrze pamiętam. - Ciągle tylko ta szkoła i praca domowa. I jeszcze te klasówki... Uch, naprawdę nie cierpię niektórych lekcji. Zwłaszcza chemii...
Przed moimi oczami stanął obraz nauczycielki, która z jakiegoś powodu (a może tylko mi się wydawało) zdawała się mnie bardzo, ale to naprawdę bardzo nienawidzić. Szczerze mówiąc jej uśmiech (ilekroć zachciało jej się uraczyć nim klasę) był bardzo odrzucający. Tu nawet nie chodziło o wygląd... To było to uczucie, jakby patrzyła się na mnie żmija, która tylko czeka cierpliwie, aby ukąsić.
Z pewnością Genowefa nie należała do listy moich ulubionych nauczycieli.
- Rozumiem o czym mówisz - wzdrygnąłem się na pokaz. - Czasami mam wrażenie, jakby jej hobby było wyżywanie się na uczniach.
- To nie jest wrażenie - wtrąciła trzecia, Mir. - To jest prawda.
Wszyscy jednocześnie pokiwaliśmy głowami.
- Czyli grasz rolę Romea, tak? - Claire zmieniła temat. - Naprawdę chciałabym zagrać rolę Julii - rozmarzyła się. - Niestety nie jestem na tyle ładna, ani nie mam na tyle talentu - nadąsała się.
- Nie martw się - pokazałem jej jeden z moich przyjaźniejszych uśmiechów. - Jestem pewien, że dostaniesz kiedyś główną rolę. W końcu jesteś bardzo piękną osobą.
Jej twarz się zaczerwieniła, a Claire wymamrotała coś bliżej niezrozumiałego, podczas gdy Mir i Victoria synchronicznie zachichotały.
Wtedy mój wzrok przyciągnęła mi czupryna ciemnych włosów, które ostatnio dosyć dużo razy widziałem. To była oczywiście Aurora, która przyglądała się mi z miną, z której nie można było nic jednoznacznego wyczytać. Wydawała się być niezadowolona tym faktem, a jednocześnie zdawało się być to jej obojętne.
Kobiety... Takie problematyczne.
Poza tym co ona tutaj robi? Czy Eve jej przypadkiem nie wyciągnęła poza salę? Po co wróciła?
Kiedy nasze spojrzenia się spotkały na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Wolnym krokiem ruszyła trzymając w dłoni scenariusz, który mi pokazała, jak tylko zbliżyła się na tyle blisko.
- Spójrz - pokazała mi. - Czy wiesz co to jest?
Przyjrzałem się temu co trzymała... Scenariusz... Ale czy nie powinni go mieć tylko członkowie gry?
- Scenariusz - odparłem. - On nie jest przypadkiem Eve? - Zauważyłem.
- Cóż, twoja siostra stchórzyła i mi go wcisnęła, więc najwyraźniej już nie - Auroś patrzyła się na mnie, a na jej twarzy pojawił się leniwy uśmiech, taki od niechcenia. - Więc wygląda na to, że rola Julii będzie należeć do mnie - nie brzmiała tym szczególnie zachwycona, ale też nie zdawała się być zniechęcona tym obrotem zdarzeń.
Claire spojrzała się w jej stronę.
- Nie sądzę, aby Sevastian wyraził na to zgodę - zauważyła nieśmiało.
- Niewiele mnie to interesuje - Aurora nawet nie oderwała ode mnie wzroku, by na nią spojrzeć - ja tu tylko powiadamiam na czym obecnie stoimy, a co zadecyduje Sev - dopiero teraz odwróciła się w stronę pozostałej trójki - o to możesz iść i zapytać się jego.
- Uhm... Tak... - Wycofała się. - To... Do zobaczenia, Vincent - odwróciła się, a za nią podążyła pozostała dwójka. Cała grupka wkrótce zniknęła za drzwiami.
Między nami zapanowała chwila ciszy, którą w końcu przerwały moje ciche oklaski.
- Doskonała gra aktorska - zauważyłem. - Chociaż nie musiałaś odprawiać ich w taki sposób, jedyne co chciały zrobić to porozmawiać.
Spojrzała na mnie, jakbym nie wiedział o czym mówię.
- Znowu widzisz grę aktorską tam, gdzie jej nie ma - westchnęła. - Eve naprawdę zwiała z podkulonym ogonem, jeśli  masz pretensję to wiń ją, a nie mnie - zrobiła nieco oburzoną minę, jak gdyby ktoś właśnie wpakował ją w kłopoty - ja tam mogę oddać tę rolę komukolwiek - burknęła - nie prosiłam się o nią.
- Ale nie masz nic przeciwko? - Spytałem zaciekawiony, co sądzi na tę rewelację.
- Szczerze powiedziawszy mam nadzieję, że ktoś sobie tą rolę weźmie - jej odpowiedź nieco mnie rozczarowała.
- Jestem, aż tak złym partnerem do gry? - Spytałem nie dając niczego po sobie poznać.
Zawahała się przez chwilę, jakby nie była pewna, czy powinna coś powiedzieć.
- Moje granie na scenie przed tłumem raczej nie jest zbyt rozwinięte - wyjaśniła. - A wręcz niedorozwinięte.
- Wiesz, jak to ludzie mówią: zawsze musi być ten pierwszy raz - posłałem jej przyjazny cień uśmiechu.
- To może pierwszy raz przestaniesz się tak głupio szczerzyć i podejrzewać mnie o jakieś nieczyste zagrywki, wtedy na pewno milej będzie nam się współpracowało, o ile Sev na to pozwoli - końcówkę dodała nieco sympatyczniej, może Auroś nie była taka zła i przeciwko mnie, nawet jeśli zadawała się z Eve.
- Hmmm - mruknąłem zamyślony.
Rano z pewnością nie pomyślałbym, że stanie się coś takiego. Poznałem dziewczynę panicznie bojącą się królików, którą Pasztet zdawał się uwielbiać, a teraz ona być może gra rolę Julii, a ja Romea, kiedy to nawet obydwoje nie uczęszczamy na kółko teatralne.
I to wszystko przez Eve...
Ona naprawdę nie wie, jaka jest problematyczna dla ludzi wokół niej, dlatego jej mówiłem kiedyś, aby spróbowała dorosnąć, ale nie... Ona dalej tkwi w swoim świecie zachcianek i ucieka zostawiając innych ze swoimi zadaniami ilekroć nastawi się, że nie chce czegoś robić.
Aurora z drugiej strony... Nie wiedziałem do końca co na jej temat sądzić. Z jednej strony nie wydawała się być taka zła i nawet mogłem ją określić jako dosyć ciekawą.
Z drugiej... Pozostawało mi wrażenie, że robiła to wszystko, żeby osiągnąć jakiś cel, dlatego do tej pory nie powstrzymywałem się od komentarzy na ten temat.
Tak jakby nie patrzyła na mnie, tylko... Tylko na co?
No i ostatecznie Sevastian Thaye... Za tym typem nie za bardzo przepadałem.
Był gorszy od Aurory i Eve razem wziętych. Z pewnością o wiele bardziej szkodliwy, jeśli by się postarał.
Aż ciężko uwierzyć, że tyle wydarzyło się jednego dnia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz