Powrót
do domu okazał się dość bezproblemowy. Autobus tylko trochę za wolno jechał, bo
padało. Nie znoszę kiedy pada deszcz, on tylko przeszkadza.
Po
powrocie do domu, zmokła jak kura władowałam się do łazienki. Wzięłam ciepły
prysznic, po czym ułożyłam się przed telewizją. Nic ciekawego nie leciało, ale
i tak nic nie chciałam oglądać. Oczy przymykały mi się, a ciało zaczęło się
rozluźniać. Nie walczyłam z siłami natury i usnęłam.
Złe
sny mnie na szczęście nie męczyły i mogłam przespać spokojnie całą noc.
Koszmary to moje fatum, rzadko mnie opuszczają i nie wiem na czym to polega.
Jest to frustrujące i nadaje zły odbiór świata przez moją osobę. Wysypiam się
nie często, jestem przez to słabsza i mniej chętna do działania. Nie żalę się
nikomu, więc to trochę bolesne trzymać coś takiego w sekrecie. Nie mogę tego
wykrzyczeć, czy też wypłakać – To chyba sprawia, że mam czasem chwilę słabości
i ochoty zatrzymać się w połowie drogi, po czym zapytać się samej siebie co
robię. Jednak staram się tego nie robić, bo to wywołuje tylko poczucie winy i
smutek. Niestety złą aurę wyczuwają ludzie, więc trzeba okłamywać siebie, by
nie zwracać zbytnio na siebie uwagi. Życie z tego typu ciężarami na sercu jest
okropnie trudne i brakuje na to sił. Co najgorsze, zdaje sobie sprawę z tego,
że pewnego dnia nie wytrzymam. Jednak nie uważam tego za powód by kończyć
oszustwa i kłamstwa, gdyż to pozwala zachować spokój. Jeśli kiedyś zastanawiałam
się nad tym czy kłamstwa są złe, to rozmyślania szybko kończyły się na
odpowiedzi „tak”. Teraz waham się za każdym razem gdy pomyślę o czymś takim jak
kłamstwo. (Czyżbyście właśnie rozmyślali nad kłamstwem? Tak, chyba zmusiłam was
do refleksji nad tym wyrazem)
Wstałam koło piątej rano, a za oknami panował jeszcze mrok.
Podeszłam powoli do okna i położyłam łokcie na parapecie. Na dłoniach oparłam
brodę, po czym wpatrywałam się w ciemności i latarnie, które świeciły jak tylko
najmocniej mogły. Noc taka jak ta była podobna do mojej duszy, która niczym
latarnia pragnęła światła, ale problemy niczym ta zimowa noc były silniejsze od
niej. Na szczęście nie była samotna, tak jak ja i miała wielu pomocników.
Powinnam być zazdrosna o tą latarnię, ale jakoś nie mogę tego zrobić.
Gdy
w innych oknach zaczęły rozbłyskać światła ja poszłam do kuchni wziąć tabletkę,
po czym znowu siadłam na kanapie. Wzięłam ze stolika telefon i zaczęłam grać w
Soccer Spirits*. Przegrałam tak z pół godziny i wzięłam się do śniadania. Nie
szalałam zbytnio, zrobiłam sobie płatki z mlekiem i do tego herbata z sokiem
malinowym. Po śniadaniu poszłam do pokoju po ciuchy, a później do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i ubrałam się. Spakowałam się tym razem do
szkoły i umyłam naczynia. Gdy skończyłam, mój telefon postanowił poinformować
mnie o sms’ie.
„Podejrzewam, że już nie
śpisz. Ciekawi mnie jak spałaś i czy już zjadłaś. Nie przemęczaj się tam tylko,
bo wiesz jak później się to kończy. Dzwoń kiedy tylko chcesz, zawsze Ci pomogę,
a nawet przyjadę po Ciebie. Miłego dnia. ~ Greg
Chyba
tylko on wie tyle o mnie i nie sprawia większych kłopotów. Od małego opiekował
się mną jak przystało na starszego brata. Josh zawsze wkurzał Aidena i zarywał
do dziewczyn. Aiden zawsze był nadwrażliwy na moim punkcie. Raz kiedy się
przewróciłam i obtarłam kolano szybko mnie podniósł, otrzepał, pytał co się
stało. Ze łzami w oczach wziął mnie na plecy i pobiegł do domu, po czym płacząc
przepraszał mamę, że pod jego opieką coś mi się stało. Chłopacy przez dwa
tygodnie mu tłumaczyli, że to nie jego wina. Za to Greg zawsze czuwał nad
wszystkimi i załatwiał wszystko po swojemu. Czasem zastanawiam się, czy on
naprawdę jest takim ideałem, ale wtedy dochodzę do wniosku, że ma po prostu
taki charakter.
Zebrałam
się do szkoły około siódmej. Przez całą drogę słuchałam piosenek Hugo, co
sprawiło, że byłam spokojna. Kiedy dotarłam przed bramę szkoły przypomniało mi
się o tym nieznanym chłopaku…
*Nawiasem taką grę możecie sobie ściągnąć – polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz