niedziela, 21 lutego 2016

Od Clary

Powrót do domu okazał się dość bezproblemowy. Autobus tylko trochę za wolno jechał, bo padało. Nie znoszę kiedy pada deszcz, on tylko przeszkadza.
Po powrocie do domu, zmokła jak kura władowałam się do łazienki. Wzięłam ciepły prysznic, po czym ułożyłam się przed telewizją. Nic ciekawego nie leciało, ale i tak nic nie chciałam oglądać. Oczy przymykały mi się, a ciało zaczęło się rozluźniać. Nie walczyłam z siłami natury i usnęłam.
Złe sny mnie na szczęście nie męczyły i mogłam przespać spokojnie całą noc. Koszmary to moje fatum, rzadko mnie opuszczają i nie wiem na czym to polega. Jest to frustrujące i nadaje zły odbiór świata przez moją osobę. Wysypiam się nie często, jestem przez to słabsza i mniej chętna do działania. Nie żalę się nikomu, więc to trochę bolesne trzymać coś takiego w sekrecie. Nie mogę tego wykrzyczeć, czy też wypłakać – To chyba sprawia, że mam czasem chwilę słabości i ochoty zatrzymać się w połowie drogi, po czym zapytać się samej siebie co robię. Jednak staram się tego nie robić, bo to wywołuje tylko poczucie winy i smutek. Niestety złą aurę wyczuwają ludzie, więc trzeba okłamywać siebie, by nie zwracać zbytnio na siebie uwagi. Życie z tego typu ciężarami na sercu jest okropnie trudne i brakuje na to sił. Co najgorsze, zdaje sobie sprawę z tego, że pewnego dnia nie wytrzymam. Jednak nie uważam tego za powód by kończyć oszustwa i kłamstwa, gdyż to pozwala zachować spokój. Jeśli kiedyś zastanawiałam się nad tym czy kłamstwa są złe, to rozmyślania szybko kończyły się na odpowiedzi „tak”. Teraz waham się za każdym razem gdy pomyślę o czymś takim jak kłamstwo. (Czyżbyście właśnie rozmyślali nad kłamstwem? Tak, chyba zmusiłam was do refleksji nad tym wyrazem)
  Wstałam koło piątej rano, a za oknami panował jeszcze mrok. Podeszłam powoli do okna i położyłam łokcie na parapecie. Na dłoniach oparłam brodę, po czym wpatrywałam się w ciemności i latarnie, które świeciły jak tylko najmocniej mogły. Noc taka jak ta była podobna do mojej duszy, która niczym latarnia pragnęła światła, ale problemy niczym ta zimowa noc były silniejsze od niej. Na szczęście nie była samotna, tak jak ja i miała wielu pomocników. Powinnam być zazdrosna o tą latarnię, ale jakoś nie mogę tego zrobić.
Gdy w innych oknach zaczęły rozbłyskać światła ja poszłam do kuchni wziąć tabletkę, po czym znowu siadłam na kanapie. Wzięłam ze stolika telefon i zaczęłam grać w Soccer Spirits*. Przegrałam tak z pół godziny i wzięłam się do śniadania. Nie szalałam zbytnio, zrobiłam sobie płatki z mlekiem i do tego herbata z sokiem malinowym. Po śniadaniu poszłam do pokoju po ciuchy, a później do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i ubrałam się. Spakowałam się tym razem do szkoły i umyłam naczynia. Gdy skończyłam, mój telefon postanowił poinformować mnie o sms’ie.
„Podejrzewam, że już nie śpisz. Ciekawi mnie jak spałaś i czy już zjadłaś. Nie przemęczaj się tam tylko, bo wiesz jak później się to kończy. Dzwoń kiedy tylko chcesz, zawsze Ci pomogę, a nawet przyjadę po Ciebie. Miłego dnia. ~ Greg
Chyba tylko on wie tyle o mnie i nie sprawia większych kłopotów. Od małego opiekował się mną jak przystało na starszego brata. Josh zawsze wkurzał Aidena i zarywał do dziewczyn. Aiden zawsze był nadwrażliwy na moim punkcie. Raz kiedy się przewróciłam i obtarłam kolano szybko mnie podniósł, otrzepał, pytał co się stało. Ze łzami w oczach wziął mnie na plecy i pobiegł do domu, po czym płacząc przepraszał mamę, że pod jego opieką coś mi się stało. Chłopacy przez dwa tygodnie mu tłumaczyli, że to nie jego wina. Za to Greg zawsze czuwał nad wszystkimi i załatwiał wszystko po swojemu. Czasem zastanawiam się, czy on naprawdę jest takim ideałem, ale wtedy dochodzę do wniosku, że ma po prostu taki charakter.
         Zebrałam się do szkoły około siódmej. Przez całą drogę słuchałam piosenek Hugo, co sprawiło, że byłam spokojna. Kiedy dotarłam przed bramę szkoły przypomniało mi się o tym nieznanym chłopaku…


*Nawiasem taką grę możecie sobie ściągnąć – polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz