sobota, 27 lutego 2016

Od Aurory

- Tak, królik siedzi w torbie, masz może chusteczkę..?  - spytał pokazując mi swój zakrwawiony palec. Jednak przed oczami głównie miałam dalej tę krwiożerczą bestię.
- A-a nie masz w plecaku....? - spytałam trzęsąc się cała - Może ci je wyciągnę...
- Racja. - skinął głową - Boczna kieszeń.. - nachyliłam się nad plecakiem, ale w tej samej chwili podskoczył niebezpiecznie i ze środka słychać było odgłos darcia. Serce stanęło mi na moment, ale zdecydowałam się poświęcić i wyciągnęłam cudem te chusteczki. Gdy stanęłam na nogi świat zakręcił mi się niebezpiecznie.
- P-proszę... - wyciągnęłam jedną tak nieporadnie, że rozdarła się wpół i zaczęłam wycierać nią krew spływającą dość obficie z palca Vincenta. - ..nie spodziewałam się, że rzuci się na ciebie.. - powiedziałam szczerze.
- Dość często to robi. - przyznał - W ogóle.. to.. jak masz na imię..? - no tak. Przecież rano powiedziałam mu, że moje imię nie będzie mu nigdy więcej do niczego potrzebne.. głupio wyszło - Rano wydawałaś się mnie nienawidzić, a teraz nagle wyjeżdżasz mi z czymś takim jak to przed chwilą.. - spojrzał na mnie zaskakująco podejrzliwie. - Dość dziwne zachowanie, nie sądzisz..? - wyglądał jakby starał się we mnie czegoś doszukać. O co może mu chodzić?
- Aurora.. - burknęłam zakłopotana. Serio. Po dzisiejszym dniu nie pojawię się w szkole przez następny tydzień - I.. jakoś tak wyszło.. - myśl, Auroś, MYŚL!
- "Jakoś tak wyszło"? - spytał pochylając się nade mną - Ktoś przypadkiem nie podsunął ci tej myśli..? - Ah! Więc o to mu chodzi. Eve wspominała, że się nienawidzą i dlatego sama nie może do niego podejść.. ale widział mnie z nią.. co może oznaczać, że muszę szybko tę bliskość usprawiedliwić. - T-tak.. - moja twarz przybrała najbardziej buraczany odcień w całym moim życiu. - ..racja. Twoja kuzynka.. - wybałuszył oczy, jakby uparcie czekał na to co powiem. - ..t-twoja kuzynka powiedziała, że mnie z tobą pozna, bo już od dawna mi się podobałeś i tak dzisiaj akurat powiedziała, żebym się nie bała do ciebie podejść i podziękować za to, że mnie przeniosłeś do higienistki i przeprosić za moje zachowanie i podziękować za wszystko - zaczęłam wymachiwać rękami, próbując rozładować moje zakłopotanie. Jednak przeciążenie mojego systemu nadeszło dopiero wówczas, gdy usłyszałam śmiech.
- C-co.. - Vincent zdawał się dławić własnym rechotem - .. tak beznadziejnej wymówki nigdy w życiu nie słyszałem.. - skulił się lekko ze śmiechu, a ja zastygłam w wycieraniu mu ręki od krwi - ..musisz się bardziej postarać, jeśli masz mnie przekonać...
- Przekonać do czego..? - zmieniłam taktykę - O co ci chodzi w tej chwili? - spoważniałam - Mówię jak jest.
- Yhym, yhym.. - zaczął kiwać głową z uśmiechem - ..już ci wierzę.
- Śmiejesz się z moich uczuć..? - spochmurniałam, piorunując go wzrokiem, ale w odzewie nadal otrzymywałam tylko śmiech. O matko, pomyślałam, jak go przekonać..
- No to powodzenia ci życzę.. - dodał z kpiącym spojrzeniem - ..bo z...
- A weź się zamknij.. - napuszyłam się groźnie. Bez przesady, nie będzie mi tu podskakiwał i kpił z moich umiejętności aktorskich - ..nie dziwię się, że nigdy nie miałeś dziewczyny. Z takim podejściem to ludzi, bezdusznie rzucając jakieś idiotyczne oskarżenia, nigdy nie będziesz miał żadnej. - puściłam chusteczkę, która opadła na plecak, obróciłam się na pięcie i zamierzałam wyjść z fochem, ale nie mogłam powstrzymać się od sprawdzenia tego, czy zrobiło to na tym człowieku jakiekolwiek wrażenie.
Z początku nawet umilknął i przekrzywiłam badawczo głowę, myśląc sobie czy czasem nie uderzyłam w jego czuły punkt,  ale w tej samej chwili ujrzałam uśmiech na jego twarzy. Już się najeżyłam, żeby znowu powiedzieć coś kąśliwego, ale w tej samej chwili nasze spojrzenia się spotkały i zamilkłam. Coś w jego oczach sprawiało, że w tej chwili wydawał mi się niesamowicie smutny i poważny. Poczułam, że znowu zakuło mnie serce i opadły ze mnie wszelkie emocje. Wpatrzyłam się w te jego duże oczy i otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć, jednak mój mózg nie zarejestrował nic co w sumie mogłabym mu przekazać, więc zamknęłam je ponownie. Nagle jednak drzwi do sali otworzyły się i do tego pomieszczenia wszedł jakiś wysoki facet.
- Huh..? - spojrzał na nas badawczo i uśmiechnął się szeroko, tak jakoś dziwnie, że przeszły mnie ciarki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz