wtorek, 23 lutego 2016

Od Eve

Nauczycielka. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć, że pozwoliłam, aby któraś mnie zobaczyła nie tylko zrywającą się z klasy, ale też kłócącą się tak, że wszyscy mnie słyszeli. Moja idealna opinia... Legła dzisiaj w gruzach.
Czemu... Czemu... Czemu? - Zawodziłam przez chwilę w myślach. - No dobra Eve, ogarnij się z łaski swojej i zbliż Auroś i Padalca ze sobą. Trzeba najpierw zrealizować plan, a dopiero potem rozpaczać.
 - No dobrze, Auroś - pokazałam jej nieco wymuszony uśmiech, który mógł przywodzić na myśl szaleńca, który za chwilę chciał zrobić coś niebezpiecznego i o tym wiedział. - Teraz zrobisz niezwykle ważną rzecz dla naszej misji i normalnie z nim pogadasz - spojrzałam na nią wyczekująco.
W rzeczywistości wiedziałam, że Aurora nie podejdzie do niego z własnej woli, więc planowałam wypchnąć ją na dach i zatrzasnąć drzwi.
Ale o tym nie zamierzałam jej mówić. Hehheheeehhee. Nie będzie miała innego wyboru niż z nim pogadać.
- Więc - wskazałam teatralnym gestem drzwi. - Za tymi oto drzwiami jest nasz cel. Na początek wystarczy, że normalnie do niego podejdziesz i zagadasz. Następnie... Hmmm.... - Zamyśliłam się. - Może, gdyby tak zdobyć narzędzie namierzające i mu je podrzucić... Albo, gdybyś tak spróbowała zdobyć jakiś materiał do szantażowania - byłam zachwycona tą perspektywą. - Albo gdyby tak...
- Ale jak to zagadać, o czym ja niby mam z nim gadać?! O czym się gada z chłopakiem... Eve, może ty mi powiesz, hmm? - Spojrzała na mnie, jakbym pominęła bardzo istotną część.
- Normalnie? - Uniosłam brwi. - Wiesz, użyć języka, przywitać się - zaczęłam tłumaczyć wolno, jakbym miała do czynienia z ciężkim przypadkiem specjalnej troski. - Następnie no nie wiem... Tematów jest dużo. Chłopak to też człowiek, nie gryzie - próbowałam jej przemówić do rozsądku. Jego zainteresowania... Muzyka - westchnęłam patrząc się na nią. - Wątpię, abyś cokolwiek wiedziała w tym zakresie - westchnęłam. - A może by tak... - Przyjrzałam się jej.
Teraz było pytanie... Gdybym tak powiedziała jej mój pomysł to by uciekła na miejscu czy też nie?
- Czyli co, mam podejść do chłopaka, którego zbeształam i powiedzieć: ej, wiesz, zapomnij o tamtym, teraz chcę pogadać z tobą o naleśnikach?
Faaakt. Nie brzmiało to najlepiej, ale aktualnie nie było lepszej opcji, pomijając plan Z na który mogłam się założyć, że Aurora nie zgodzi się za żadne skarby.
Rzuciłam jej długie, badawcze spojrzenie rozważając za i przeciw, potem chwyciłam jej rękę i przyciągnęłam ją bliżej siebie otrzymując w zamian spanikowane spojrzenie.
- Zawsze możesz powiedzieć, że ci się podoba - czekałam na jej reakcję.
Minęło kilka sekund i nie było żadnej. Pomachałam jej przed oczami.
- Auroś? - Zapytałam się niepewnie. - Jesteś tam jeszcze? Ziemia do Auroś.
I wtedy wybuchła śmiechem, a ja jej posłałam spojrzenie "ja naprawdę nie żartuję".
Spoważniała, a wcześniejszy śmiech zaczynał się zamieniać w nerwowy chichot.
- Ty chyba żartujesz, co nie Eve? Prze... Przecież t-to niemo-możli-we - zaczęła się jąkać.
- Będziesz dzielna Auroś, wierzę w ciebie, na pewno sobie poradzisz. - Poza tym... - Uśmiechnęłam się z okrutną satysfakcją. - On jest gorszym przypadkiem od ciebie.
Rzuciła mi spojrzenie, jakbym uderzyła się w głowę. I to mocno.
- Ten Zacofany Plankton nigdy, ale to nigdy się z nikim nie umawiał - zauważyłam. - Musi istnieć ku temu powód... I ty moja droga Auroś, ty a nie nikt inny odkryjesz ten powód - pokiwałam głową.
- Ja też się nigdy nie umawiałam! Nawet się z nikim za rękę nie trzymałam! - Zaprotestowała. - Poza tym... Co jeśli... Na przykład ktoś się o tym dowie.. I inni - widząc to przerażenie w oczach nawet zrobiło mi się jej odrobinę szkoda.
- Nie martw się Auroś. Pomogę ci. Upewnię się, że Parszywa Glizda nie puści pary z gęby. Poza tym co, jak co... Ale wątpię, żeby to zrobił - posłałam jej błagające spojrzenie. - To co? Auuurośś? Proooszęę...
Zdałam sobie sprawę, że to nie zadziała, więc postanowiłam zmienić taktykę.
- Zrobię wszystko - oświadczyłam. - Z pewnością jest coś co byś chciała uzyskać, albo  się dowiedzieć - zauważyłam.
- Mówiłam ci o Nim - nagle ton głosu Aurory stał się poważniejszy. - Mogłabyś się Nim czegoś dowiedzieć?
Zmarszczyłam brwi. To o co prosiła nie było łatwe, a z pewnością było bardzo, ale to bardzo niebezpieczne.
Nieautoryzowany dostęp do danych Organizacji. W dodatku Łączników. Jak duże może być ryzyko? Co zrobiliby ze mną, gdyby to odkryli? Nie sądzę, aby moja moc była jakaś specjalna... Z drugiej strony pomagałam też przy laboratoriach i zabezpieczeniach. Chyba byłam użyteczna dla nich, chociaż... 
Zagryzłam wargę.
- Umowa stoi - powiedziałam. - Ale mam kilka warunków. Po pierwsze z tego co wiem serwer z informacją, jaką chcesz jest połączony do innej sieci, więc będziemy musiały poczekać do najbliższej okazji, czyli kontroli użytkowników mocy. Po drugie, będę potrzebować twojej pomocy, żeby unieruchomić systemy bezpieczeństwa. To nie będzie spacerek do lasu w tą i z powrotem. Mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę.
Kiwnęła głową.
- Mój trzeci warunek jest taki, że najpierw skończymy tą misję, a przynajmniej będziesz w stanie normalnie na co dzień pogadać z Gnidą bez większych trudności. To umowa stoi?
Kiwnęła głową. Sekundę później usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi, a moją twarz rozjaśnił uśmiech,
- Powodzenia - puściłam jej oczko.
I wtedy stało się coś czego się nie spodziewałam.
Auroś rzuciła się w stronę drzwi. Wyciągnęłam rękę, aby ją złapać, ale natrafiła tylko na pustkę.
Zaklęłam i jak najciszej pobiegłem za nią.
Kiedy byłam na trzecim piętrze po dziewczynie nie było nawet śladu...
Czyli pora wymyślać plan B...
**
Trzy lekcje później w moich rękach znajdował się plecak Vincenta. Nie byłam zadowolona, że musiałam to trzymać, ale przynajmniej miałam plan B. I niestety ten oto plan uwzględniał ten przedmiot.
Był on niezwykle prosty. Chciałam, aby Aurora zwróciła plecak Niedorozwojowi i w ten oto sposób znalazła powód, aby z nim pogadać. Potem, nawet jeśli się zatnie to Niedorozwój poprowadzi rozmowę. Czy chcę czy nie to, że potrafi pogadać z każdym muszę mu przyznać.
Z triumfalnym uśmiechem stanęłam pod klasą z której miała wychodzić Aurora. Na mój widok rzuciła mi spanikowane spojrzenie, a ja obdarzyłam ją szczerym, szerokim, słowiańskim uśmiechem.
 - Aaauuroooś~! - Jak tylko wyszła chwyciłam ją za kołnierz i zaprezentowałam jej zdobycz. - Zobacz co to jest?
- Plecak - odparła.
- Ale kogo? Padalca oczywiście! Także masz tutaj oto swój powód, żeby do niego podejść i zagadać - wcisnęłam jej go w ręce zanim zdążyła zaprotestować i wyparowałam jej sprzed oczu, zanim zdążyła zaprotestować.
Teraz nie miała wyboru. Musiała to zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz