- Hmm, ty? - Z pewnością nie spodziewałem się dziewczyny od królika na zajęciach. Właśnie, to była ta, która często przybywała z 'miss doskonałą' za jaką starała się uchodzić Eve, jak teraz o tym pomyślę.
Istnieje dosyć duże prawdopodobieństwo, że Eve coś planuje i ją do tego wciągnęła - zdałem sobie sprawę. - W końcu nie podeszłaby od tak do mnie.
- Co ty wyprawiasz? Śledzisz mnie? - Spytałem się kpiąco. Doprawdy, Eve zniżyła się do tego, żeby wysyłać innych, jak sama nie może mnie dorwać? Śmiechu warte. Musi się bardziej postarać. - Może dzisiaj rano, gdy znalazłaś się w moich ramionach, zakochałaś się we mnie bez opamiętania...? I przybyłaś wyznać mi miłość! - No. Ciekawe co na to odpowiesz szpiegu Eve. - A tak w ogóle - spoważniałem. - Szukałem go - wskazałem swój plecak. - Co ty z nim wyrabiasz?
Chyba Eve nie wpadła na pomysł, żeby dorzucić tam jakąś podejrzaną zawartość... Już kiedyś próbowała w końcu. Nie, żeby dobrze na tym wyszła.
- K-kazano mi ci go oddać - zdjęła go z pleców. Jej ręce zacisnęły się na jednym z jego ramion, jakby była bardzo zdenerwowana. - ..Em... więc..
- Aha, to super - odebrałem moją własność i zamierzałem się odwrócić. - Choć jest trochę cięższy niż wcześniej.
Podejrzane. Potem mogę ten plecak dać Rickowi, żeby go otworzył, więc jeśli jest jakaś "niespodzianka" to on nią oberwie, a nie ja.
- Dostałam go już z taką wagą - odpowiedziała. Przyglądałem jej się przez chwilę, aby ocenić czy kłamie, czy też nie. Z drugiej strony Eve jej mogła, nawet o tym nie powiedzieć.
- ... Więc... uch.. no.. więc... eee... - jej twarz powoli starała się coraz bardziej czerwona. Może jednak coś wiedziała na temat pomysłów kuzynki? - ..so... no... chciałam ci powiedzieć...
Nachyliłem się, żeby zrozumieć cokolwiek z tego mamrotania. Czułem się, jakbym rozmawiał z małym wstydliwym dzieckiem, które zostało zabrane w miejsce, gdzie jest dużo osób, które nie zna.
Świetnie, i weź tu teraz coś z niej wyduś...
- ... chciałam.. ja... PODOBASZ MI SIĘ! - Krzyknęła.
- Huh? - Było to jedyne co zdołałem z siebie wykrztusić w ramach odpowiedzi.
Tego się NIE spodziewałem! Ona chyba nie... Nie, nie nie! To niemożliwe... Chwila, nie.. Prawdopodobnie Eve ją do tego namówiła i zmyśla.
Kiedy nareszcie udało mi się uspokoić i przejrzeć tą całą sytuację, mogłem się uspokoić.
Nagle plecak zaczął się rozsuwać. Najpierw wysunęła się jedna biała łapka, potem kolejna, która przyspieszyła przesuwanie się suwaka. Ostatecznie wychyliła z niego mała, słodka (ale wiedziałem, że to tylko maska, którą miała na sobie krwiożercza istota z piekła rodem) mordka.
Pasztet. Oczywiście, Pasztet. Jak mogłem o tym nie pomyśleć.
Ledwie zauważalnie odetchnąłem z ulgą. Tymczasem dziewczyna powoli stawała się coraz bardziej biała.
- ... żre... - znowu włączyła tryb mamrotania. - t... żre...
- Słucham? - Zapytałem się ciekawie.
W sumie to jest zastanawiające, czemu tak reaguje ilekroć Pasztet pojawi się w jej otoczeniu. W końcu dziewczyny nie powinny lubić słodkie rzeczy?
Nawet, jeśli te "słodkie" rzeczy mają czerwone, jak krew oczy...
- Pożre... To... - Oczywiście Pasztet nie zrozumiał, że dziewczyna się go boi, albo druga opcja (ta bardziej prawdopodobna) nie zamierzał przestać jej prześladować nawet, jeśli to wiedział. - To.. Zło...
- Już spokojnie, on przecież nie jest taki zły - próbowałem jej przemówić do rozsądku.
Oczywiście Pasztet musiał w tym samym momencie wyszczerzyć na nią swoje ostre, jak brzytwa ząbki. Świetnie, wielkie dzięki. To jest aż takie zabawne ty głupi króliku?!
Dziewczyna pisnęła, a białe futro spojrzało się na mnie. "Przecież to jest zabawne, nawet dla ciebie, prawda?" Zdawały się mówić jego ślepia. 
Może i tak, ale... - Spojrzałem na niego ciężko. To był ten wzrok, który zapowiadał, że przez następne dni nie zobaczy żadnego jedzenia.
Królik przeniósł wzrok z powrotem na dziewczynę, potem na mnie i znowu na nią, jakby głęboko się zastanawiał nad czymś.
I wtedy mała bestia rzuciła się na mój palec. Pasztet potrafił gryźć naprawdę mocno.
Z mojego gardła wyrwał się cichy krzyk, który zaraz stłumiłem. Sięgnąłem drugą ręką, żeby oderwać. Sprawnym ruchem rozszerzyłem jego zęby i wysunąłem z nich mój palec. Tak, miałem w tym wprawę, tak, to nie był mój pierwszy raz.
- Głupi Pasztet... - Warknąłem na niego i wcisnąłem go z powrotem do plecaka.
Teraz tylko zatamować krew. Ten głupi Pasztet naprawdę, któregoś dnia odgryzie mi palec.
- Masz jakąś chusteczkę? - Zapytałem się dziewczyny, lekko krzywiąc się z bólu.
Otrzymałem zero odpowiedzi... Pomachałem jej przed twarzą dłonią.
- Do ciebie mówię dziewczyno-która-nie-chciała-mi-powiedzieć-swojego-imienia.
- C-co..?! T-tak... j-już... - Zaczęła machać nerwowo rękami. - T..ty krw--aaa-wisz! - Pisnęła przerażona. - K..kró...lik!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz