Było mi okropnie zimno. Owinęłam się ze wszystkich stron kołdrą, jednak nie pomogło mi to zbytnio. Kaloryfery przestały grzać, bo zarząd oszczędzał na prądzie, a ja skulona leżałam w kłębowisku pościeli, poduszek i kocyków. Moja komórka zaczęła brzęczeć i wygrywać domyślną melodię, gdy uaktywnił się budzik nastawiony na godzinę siódmą.
Nie ma takich słów, których mogłabym użyć, by opisać jak bardzo nie chciałam wychodzić z łóżka. Co prawda nie było w nim ciepło ale na pewno nie tak okropnie zimno jak poza nim. Jednak nie było mowy o przegapieniu paru sprawdzianów. A i tak na wielu lekcjach nie byłam, powoli zaczynałam się obawiać klasyfikacji końcoworocznej i tego, czy na pewno zaliczę rok.
Więc trzeba było się ruszyć. Leżałam jeszcze jakiś czas, do chwili, gdy ponownie zadzwonił telefon. Wtedy poderwałam się i bez zastanowienia dopadłam do stolika nocnego, dzierżąc komórkę i drżącym palcem otwierając pocztę. Jest. Wiadomość.
Od Niego.
> Budzę cię, bo wiem, że pewnie znowu się lenisz.. xd do szkoły, marsz!
Tak brzmiała wiadomość, którą otrzymałam od kontaktu zapisanego jako "ON". Praktycznie rzecz ujmując, choć większość znajomych zapisana była dziwnymi przymiotnikami, nie mogłam nazwać Jego inaczej.
On pojawił się w moim życiu gdy straciłam rodzinę w wypadku samochodowym, 10 lat temu, kiedy po raz pierwszy, w przypływie szoku i przerażenia, uratowałam się za pomocą swojej mocy. Wtedy napisał do mnie , gdy otrzymałam telefon po wybudzeniu się w szpitalu. Gdy dowiedziałam się o stracie rodziny, byłam zrozpaczona. Nie wiedziałam co się stało, że ja przeżyłam. Po prostu nagle się uratowałam.
Ale nie uratowałam nikogo poza sobą.
Uczucie przygnębienia i zażenowania własną nieprzydatnością sprawiło, że było mi już obojętne co się ze mną stanie.
> Byłaś niesamowita. 
Tak głosił pierwszy sms, który otrzymałam od anonima. Zignorowałam go osobiście, bo nie zamierzałam w takiej chwili odpisywać. Ale na nim się nie skończyło. Dowiedziałam się, że jestem wyjątkowa, że moja moc jest jakimś darem. I że istnieje organizacja, która zrzesza takich jak ja.
On przyjął mnie do Orderu, załatwił mi szkołę i mieszkanie, przydzielał misje. Nawet rozmawiałam z nim każdego dnia. Ale nigdy go nie widziałam.
Dlatego wiedziałam, że On nie istnieje. Że jest tylko marzeniem małej, osamotnionej dziewczynki. Ale nawet jeśli, fakt, że ktoś poświęcał tyle czasu by ze mną pisać od tych 10 lat, była dla mnie bezcenna.
> Wcale już nie śpię, ale jest tak zimno, że nie mogę się w spokoju ubrać >.<
Tak mu odpisałam. Bo ile razy mu sugerowałam, że coś jest nie tak, zazwyczaj po jakimś czasie się to zmieniało. Po chwili otrzymałam wiadomość zwrotną.
> Ojej, straszne. Trzeba jeść więcej rozgrzewających rzeczy Auroś, to nie będzie ci zimno. ;p
Zajrzyj na pocztę.
 Poruszyłam się zaskoczona. Serce zabiło mi mocnej. Misja. Tak. Wypełnię każdą misję, którą zleci mi Order. Organizacja, która wzięła mnie pod swoje skrzydła po tym, jak wszystko straciłam. Robię to da tej osoby, która poświęciła 10 lat swojego życia, by pisać z pretensjonalną, marudną dziewczynką.
Otworzyłam folder i otworzyłam wiadomość, która wyświetlała mi się jako pierwsza. Śledzenie jakiegoś chłopca, który miał mieć moc.
Hmmm, pomyślałam, wydaje się dziwnie znajomy.. to nazwisko mi coś mówi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz