sobota, 9 stycznia 2016

Od Avrory

Eve ukazała się na horyzoncie akurat wtedy, gdy skakałam po krawężniku z uśmiechem, krzycząc losowe nazwy kolorów. Zatrzymała się kilka metrów ode mnie, przyjrzała się przyglądającym się mi ukradkiem ludziom z jakimś cierpiącym wyrazem twarzy i podeszła do mnie.
- Co ty robisz? - spytała się bardziej zdziwiona niż zainteresowana.
- Skaczę sobie.. - powiedziałam lawirując zwinnie na jednej nodze - ..a co? No i patrzę przy okazji na tych ludzi.. - rozpromieniłam się - ..spójrz jak uroczo patrzą. Uważają, że kręcenie się na jednej nodze ze śmiechem jest nienormalne, ale stanie i obgadywanie kogoś za plecami jak najbardziej jest do przyjęcia. Kiedy ktoś ustalił, że takie zachowanie a nie inne jest właściwe? Że powinno się sobie odmawiać tak przyjemniej rzeczy, jak publiczny śmiech bez powodu. A może, gdyby ktoś kogo respektują powiedziałby im, że jedzenie jest grzesznym zaspokajaniem cielesnych przyjemności, przestaliby jeść i zdechliby z głodu~?
- Znowu ci się ten tryb włączył. - podsumowała - Zgaduję, że zadania domowego z matmy nie masz...
- Ehk... - skrzywiłam się. Eve rzadko drążyła temat moich przemyśleń. - ..skąd masz takie informacje? - udałam, że jestem oburzona i przestraszona - Śledzisz mnie!
- Nie, po prostu nigdy go nie masz. - rzekła bardzo spokojnie, wyciągając zeszyt.
- Że JA? Że ja nigdy, skądże, jak, co, człowieku, o czym ty mówisz.. - zaczęłam się burzyć - ..ja, taka pilna uczennica..
- Czyli nie chcesz go przepisać?
- Eeeeeeeeee... - chwyciłam zeszyt w chwili, gdy zaczął wracać do jej tornistra - ..dzisiejszy dzień jest wyjątkowy.. - uśmiechnęłam się niewinnie - ..niestety wczorajszy dzień wymagał ode mnie ciężkiej pracy i nie miałam okazji spełnić swoich obowiązków wobec szkoły... - Eve oddała mi zeszyt z westchnieniem, a ja przytuliłam go z zadowoleniem.
Choć Eve i ja nie chodziłyśmy do tego samego oddziału, to miałyśmy tę samą nauczycielkę, która przerabiała z nami ten sam materiał i zadawała te same zadania. Jako, że była niezniszczalna, nie zdarzyło się jeszcze żeby jakaś lekcja z nią nam przepadła i wszystkie klasy były na tym samym temacie.
- Tak z innej beczki.. - zaczęła, gdy zeskoczyłam z chodnika i zaczęłam zamaszyście iść w stronę szkoły - ..czy dostałaś dzisiaj misję od Orderu..? - rzuciłam jej pytające spojrzenie - Tę odnośnie śledzenia kogoś..
- Ah... to twój kuzyn, prawda? - szybko skojarzyłam ich po nazwiskach - Tak, dostałam. Ale to trochę dziwne moim zdaniem, że byłaś blisko niego przez całe życie a tu nagle dopiero w liceum się okazuje, że ma dar... - zaśmiałam się.. - zastanawiające nie? Lajf is dziwny.
- Zabrakło ci słowa "dziwny" po angielsku, więc zdecydowałaś się na zastąpienie go polskim, tak? - a niech to, nakryła mnie - Strange.
- Właśnie. Lajf is stendż. Ale nie wiedziałam jak to wymówić, żeby nie wyszła "siła".. - zaśmiałam się niewinnie, ale moja duma dostała kopa w sam środek tyłka - ..więc wiesz.. - wykonałam wymowny gest - ..to nie tak, że nie wiedziałam... poza tym zeszłyśmy z głównego tematu. Mamy go obserwować, nie? To jak robimy, lampimy się na niego z daleka, czy może udasz, że chcesz nagle odnowić wasze znajomości..
- Nie. - powiedziała natychmiast - Druga opcja nie wchodzi w grę. Nie przeżyłabym tego. - na jej policzki nagle wkradł się czerwony kolor, który po sekundzie zniknął - Musimy to załatwić bez żadnych upodleń. Z resztą.. tak prywatnie.. to średnio wierzę żeby ten przegryw miał jakiś dar, więc wiesz.. - pomachała ręką - ..to raczej jest przypadek, że go o to posądzili.
- Ah... - zastanowiłam się a potem wpadłam na pomysł -...ej.. a może.. powiesz mu, że chcesz mu mnie przedstawić, bo ja się w nim podkochuję od jakiegoś czasu..? - reakcja była dokładnie tak komiczna, jak się spodziewałam.
- CO?! - dostałam torbą po głowie - Proszę mi tul takich rzeczy nie mówić nawet.. - napuszyła się. 
- Dobra, dobra, ale nie bij.. - udałam, że jestem biedna, bezbronna i bliska płaczu... co w sumie nie było dalekie od prawdy, bo co jak co ale uderzenie plecakiem pełnym książek nie należało do najmilszych.  - To co z nim zrobimy?
- Wyjdzie w trakcie.. wiesz w ogóle jak on wygląda? - pokręciłam głową. - Uh.. szczęściaro.. - westchnęła - ..będę musiała zburzyć twój spokój i pokazać ci to nieszczęsne stworzenie. 
- Taki przystojny? - spytałam żywo.
- Przypomina trochę zmutowaną lamę w fazie embrionalnej. -  rzekła, ale w sumie nie chcę wiedzieć, skąd wie jak wygląda zmutowana lama w fazie embrionalnej, toteż nie skomentowałam tego. - No i jest jeszcze jedna ważna rzecz Avroś, o której powinnaś wiedzieć.. znasz królika z sali biologicznej, nie? - na samo jego wspomnienie przeszedł mnie zimny dreszcz, jakby ktoś wrzucił mi tonę śniegu za kołnierz - Wiem, że boisz się królików..
- Nawet nic mi o nim nie mów.. - wykonałam gest, by zamilkła - ..to wcielenie czarta z najniższego kręgu piekieł.. 
- To on jest jego opiekunem i często ma go przy sobie. - zrobiło mi się słabo, na tyle, że Eve złapała mnie bym nie wyrżnęła głową o schody - Ale nie martw się, zrobię zwiady i podejdziemy wtedy, gdy akurat królik będzie na swoim miejscu. 
- Okokojkjo.. - to miała być informacja, że się zgadzam, ale wyszedł jakiś wymowny bełkot. W każdym razie Eve zrozumiała. 

Gdy weszłyśmy do szkoły ja najpierw siadłam na parapecie, przepisując przy okazji zadanie. Nie zdążyłam go jednak dokończyć, bo ręka Eve spoczęła na moim ramieniu.
- Teren czysty. - pokazała mi zdecydowaną "okejkę" - Idziemy na infiltrację do wroga. - złapała mnie za ramię i zdecydowanie pociągnęła za sobą mimo mojego buntu. 
Vintent, bo tak miał na imię kuzyn Ewki, siedział sobie spokojnie w ławce, podczas burzliwej rozmowy z jakimś kolegą. Jedyne co zdołałam z niej zrozumieć to to, że gadają o dziewczynach. Wydawało mi się też, że nas zauważyli, jednak nie było to szczególnie ważne.
Potem jednak jakiekolwiek dźwięki z zewnątrz ucichły ponieważ.. jego plecak.. poruszył się. Wysunęła się z niej biała głowa... i... 
- Eve! - pisnęłam gdy demon zaczął pędzić w moją stronę - Chyba odpływam...
- Spokojnie.. on tylko kica.. zobacz.. - przybrałam minę, którą przybiera odpływający nieboszczyk, gdy mała puchata kulka zaczęła się zbliżać. - Nic ci nie zrobi.. zobaczysz... - stwór jakby ironicznie zatrzymał się przed nami i spojrzał na mnie swoimi czerwonymi oczami. Nagle... gałgan wyskoczył w górę i chwycił zębami kraniec mojej szkolnej spódniczki, po czym zawisł na niej. 
- O matko! - podskoczyłam i zaczęłam się miotać i biegać, zupełnie nie zważając uwagi na otoczenie - Weźcie go, weźcie go, weźcie go!!! - nagle uderzyłam o fugę drzwi do klasy Vincenta i znalazłam się na ziemi. Poczułam łzy w oczach i krew spływającą z nosa. Au. 
A królik zaczął pełznąć, jakby nigdy nic, ku mojej twarzy. On chce mnie zabić, pomyślałam, pełznie do krtani, wszystko jasne!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz