W
tejże ławce usadził mnie nauczyciel mówiąc :
-„To jest
miejsce, które Ci przypisano, będziesz siedzieć z nieobecnym dzisiaj
Vincentem.” – powiedział oznajmiająco, a klasa spojrzała na mnie dziwnie, jakby
z „politowaniem”?
Kiwnęłam
głową i słuchałam uważnie monologu nauczyciela, który przedstawiał nam jak
będzie wyglądać dalszy nowy rok szkolny. System oceniania był dość ulgowy:
40%- 54% - 2
55%- 69% - 3
70% - 84% - 4
85% - 95% - 5
96%- 100% - 6
Z czego
uprzedzono nas, że raczej szóstki będą rzadkie, ale w końcu to liceum. 
Notowałam
wszystko uważnie w telefonie, bo zeszytu nie zabrałam. Kiedy nauczyciel zdawał
się mówić o niczym ważnym, ja spoglądałam na puste miejsce obok mnie i
zastanawiałam się gdzie jest ta tajemnicza osoba o imieniu Vincent. W wyobraźni
już witał mnie średnio zbudowany blondyn, który się we mnie zakocha. Wtedy
jednak, jak zwykle moje marzenia rujnuje mój jakże cudowny realizm. Przedstawia
zatem chłopaka, jako kogoś kto siedzi i słucha muzyki na lekcjach zagryzając
swoje znudzenie tanią kanapką ze sklepiku, popijając puszką energetyka, przy
czym spływa jak ślina po krześle. Po tych fatalnych stwierdzeniach uznałam za
niepotrzebne stwarzanie kogoś kogo nie znam tylko po to by później się
wstydzić. 
W końcu moje rozmyślanie i obolałe
palce zatrzymał dzwonek z bezlitosnym i irytującym dźwiękiem.
- To wszystko
na dziś. – Pani Profesor zabrała torebkę i wyszła z klasy zostawiając nas w
sali.
Gdy już
chciałam wstać od ławki i rozruszać moje obolałe kości podbiegło do mnie kilka
osób by pytać o wszystko o co tylko można zapytać nowego ucznia.
-Skąd
przyszłaś? –
- Z Nurot. –
Powiedziałam.
- Czemu
zmieniłaś szkołę? –
- Chce mieć
lepszą pracę. – Męczyłam się.
- Masz
chłopaka?- Odpowiedziałam tylko machając głową na „nie”.
-Masz
rodzeństwo?- Szybko pokiwałam na „tak”.
-Bracia,
siostry? – 
-Bracia. –
Myślałam, że zaraz ucieknę w popłochu od tych pytań, ale nie. Siedziałam jak na
przesłuchaniu.
-Starsi?-
Przykuta do krzesła błagałam o ten okropny dźwięk, by uwolnił mnie od męczarni.
Kiwnęłam
głową i wtem zadzwonił błogosławiony dzwonek, a wszyscy zebrali się z sali. Pobiegli
do następnej sali, na kolejne zajęcia. Ja za to wstałam z nogami jak wata i
poszłam do łazienki, gdzie przemyłam twarz odzianą  w ulgę. Postanowiłam po tej krępującej
przerwie unikać mojej klasy, ale to było prawie niemożliwe. 
Poszłam
na kolejną lekcję, a tam zwykła nudna lekcja o niczym ważnym. Na przerwie
jednak… To samo piekło! Miliony pytań, stres ze mnie kipiał, ale oni i tak swoje.
Przede mną jeszcze cztery lekcje, a co za tym idzie trzy przerwy. W takich
momentach miałam ochotę krzyczeć na każdego kto się do mnie zbliży i uciekać
jak najdalej, ale… Nie mogłam krzyknąć, czy uciec. Krzyk może wywołać
katastrofę, więc się tego strzegę jak tylko potrafię, a co do ucieczki to moje
ciało jest nieposłuszne i często zachowuje się nie tak jakbym tego oczekiwała. 
Następne przerwy wyglądały tak samo,
poza tym, że głównie kiwałam głową. Gdy nadszedł czas wracać do domu i
zadzwonił dzwonek, ja jeszcze raz spojrzałam na puste krzesło z zaciekawieniem
w oczach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz